sobota, 11 lutego 2017

Miniaturka - część 1

To właśnie dziś był ten wielki dzień. To dziś Emilia Drawska i Krzysztof Zapała mieli powiedzieć sobie sakramentalne TAK. Od rana trwały przygotowania. Pan młody razem z Jackiem, który był świadkiem na jego ślubie siedzieli w domu Zapału i rozmawiali. Wszystko juz było gotowe, czekali tylko na godzinę 16.
- Zestresowany?- zapytał Nowak z uśmiechem.
- Trochę.- odwzajemnił uśmiech.
- Niestety nic ci nie doradzę, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji.- powiedział, a zaraz potem uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Brakuje ci jej?- Zapała zauważył, że coś jest nie tak.
- Co? O kim mówisz?- Jacek nie chciał pokazać, że to właśnie o nią chodzi.
- Nie udawaj. Przecież widzę.
- Bardzo mi jej brakuje.- podszedł do okna a po jego policzku spłynęła samotna łza. Tak bardzo chciał cofnąć czas. Żeby wróciły te piękne czasy.
- Ej, Jacrk. Będzie dobrze, zobaczysz. Nie minie rok a to ja będę świadczenia na twoim ślubie z Olą.- uśmiechnął się przyjaźnie.- Poza tym teraz masz okazję zbliżyć się do niej.
- W sensie ?- skierował swoją twarz w jego stronę.
- Niedawno zmarł Michał, Ola się złamała. Możesz jej pomóc wyjść z depresji. Bądź dla niej wsparciem- poklepał go przyjaźnie po plecach.- A teraz chodź , nie chce się spóźnić na własny ślub - zaśmiał się.
- Ok, chodźmy.- Jacek odwzajemnił gest Krzyśka.
Niecałą godzinę później trwała już ceremonia w kościele. Wszystko było bardzo piękne. Było tak, jak zaplanowała to sobie młoda para. Jacek również chciał cieszyć się ze szczęścia małżonków ale nie wychodziło mu to. Dręczyła go myśl dlaczego nie ma Oli. Ale później przestał o tym myśleć, bo uznał, że i tak nie będzie juz z nią. Około 21 Jacek postanowił urwać się z wesela i pojechać sprawdzić co z Olą. Oczywiście poinformował o tym wszystkich państwa Zapałów. Nie byli zadowoleni ale odpuścili. Jacek wsiadł do auta, miał szczęście że nic nie pił. Odpalił auta i ruszył. Było ciemno ale ciepło. Po 15 minutach parkował auto na podjeździe. Jednym z okien zauważył, że światło w domu Wysokiej się pali. Wysiadł z samochodu i ruszył do drzwi. Przed drzwiami zawahał się ale postanowił w końcu poważnie piroz z Olą. Kobieta otworzyła mu dopiero po kilku minutach. Była mocno zdziwiona.
- Cześć- przywitał się.
- Hej a ty nie na weselu?
- O to samo mogę spytać ciebie.
- Jakoś nie mam ostatnio ochoty na zabawy- rzekła i posmutniała. - Wejdź.
Weszli w głąb mieszkania. Na stoliku w salonie Jacek dostrzegł prawie pustą butelkę wina. Ola kazała mu usiąść a sama poszła zrobić herbatę.
 Niecałe 5 minut później postawiła na stoliku dwa kubki herbaty, usiadła na kanapie obok Jacka i zaczęła rozmowę.
- Tak w ogóle to po co przyszedłeś?
- Martwilem się. Dzwoniiłem do ciebie ale nie odbierałaś. Co jest?
- Ja już dłużej tak nie potrafię - rozpłakała się. Jacek momentalnie był przy niej i ją przytulił.- Michała nie ma. Rozumiesz, nie ma!!? Calr życie mi się wali.
- Nie mów tak, masz mnie i wielu innych przyjaciół. Pomożemy ci.- Ola spojrzała w błękitne tęczówki Jacka. Bardzo jej się podobały, gdy byli razem uwielbiała w nie patrzeć. Ni stąd ni zowąd Ola go pocałowała. Myślała, że Jacek to odwzajemni jednak on odsunął ją od siebie.
- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz?
- Kocham cię- odrzekła, nieświadoma tego co zaraz się wydarzy.
- Nie jestem chłopakiem na pocieszenie !!- powiedział to z wielkim żalem w głosie.
- Ale...- nie zdarzyła dokończyć gdyż młody chłopak opuścił jej mieszkanie i udał sue do swojego domu.
C.D.N

Do następnego ? Następna część miniaturki pojawi się niedługo !!❤😘💔

środa, 8 lutego 2017

Rozdział 11

Następny dzień
*Ola*
Wstałam pełna energii. Moja miłość ma się dobrze. Trochę jest mi szkoda, że nie mogę być przy nim cały czas ale gdy tylko wyjdzie ze szpitala to będę miała okazję się nim nacieszyć. Wstawilam z wygodnego łóżku i skierowałam się do łazienki. Wiedziałam prysznic, ubrałam letnią błękitną sukienkę, ponieważ mieliśmy środek lata i było ciepło, przeczesałam włosy i zrobiłam makijaż. Na szybko zjadłam śniadanie i udałam się do szpitala. Na miejscu byłam po 9.  U Jacka na sali akurat był lekarz. Nie chciałam im przeszkadzać dlatego zaczęłam koło sali. Po pięciu minutach wyszedł do mnie lekarz i przekazał, że za 2 dni Jacek będzie mógł wyjść do domu oraz przekazał, że musi odpoczywać ale spacer też mu nie zaszkodzi. Podziękowałam za informację i weszłam na salę. Jacek czytał gazetę, gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko.
-Dzień dobry mój przystojniaku
-Witam Perełko- podszedłam do niego i lekko pocałowałam go w usta. On przyciągnął mnie bliżej i mnie pocałował. Całowaliśmy się dłuższą chwilę. Gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzał w moje oczy, ja uczyniłam to samo, wtopiłsm swoje oczy w jego błękit oczu.
- Chyba się steskniłeś- stwierdziłam
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- No przepraszam bardzo, to ty kazałeś mi iść do domu- pokazałam mu język.
- Oj tam. Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję- troszeczkę się zarumieniłam.
- Słońce...za dwa dni wychodzę. Mam nadzieję, że przyjdziesz po mnie.
- Oczywiście, że tak.
U Jacka siedziałam do wieczora. Około 21 pojechałam do domu.
Dwa dni później
*Narrator*
To dziś Jacek wychodził ze szpitala, zarówno Ola jak i Jacek byli bardzo szczęśliwi. Ola już o 6 była na nogach. Nie mogła spać, a już o 8 była w szpitalu. Gdy weszła na salę Jacka on stał odwrócony tyłem, patrzył przez szybę. Ola podszedła do niego cichutko i zakryła mu oczy.
- Zgadnę kto.
- Olcia - odwrócił ją w swoją stronę i namiętnie pocałował.
Następnie wzięli torbę Jacka i poszli jeszcze po wpis i wyszli ze szpitala. Na dworze była piękna pogoda. Po godzinie byli w domu i już po przekroczeniu progu porwali się w wir miłości...